Dożynki na ziemi pszczyńskiej

„Dawniej dożynki obchodzono jedynie w kościele. Robiło się jeden duży wieniec dożynkowy, wszyscy gospodarze. Do kościoła zanosiło się dary, owoce, warzywa”

Dożynki, zwane również żniwnymi, to uroczyste obchody końca żniw.

Dożynki to przede wszystkim zawsze było uroczyście w kościele. Gospodarze przynosili plony, koronę. Podziękowania były, baby w strojach, gospodarz i gospodyni dożynek.
[kobieta, ur. 1942 r., zam. Chełm Śląski]

Dawniej dożynki obchodzono jedynie w kościele. Robiło się jeden duży wieniec dożynkowy, wszyscy gospodarze. Do kościoła zanosiło się dary, owoce, warzywa. Stroiło się ołtarz, ludzie się umawiali: ty robisz to, a ty co innego. Wieniec to „korona”, przyozdobiona kwiatami, wstążkami. Kiedyś się robiło taką prosto koronę i wieszało się ją w kościele.
[kobieta, ur. 1953 r., zam. Jankowice]

Dawniej [dożynek] nie było. Szli podziękować Panu Bogu do kościoła. Nie było żadnych obchodów. Sama msza była dla rolników. Był wieniec, ale tylko kościelny, korona. Msza zawsze we wrześniu była.
[kobieta, ur. 1939 r., zam. Goczałkowice Zdrój]

Jak były żniwa, to od początku lipca było przygotowywane. Pościel była prana i przebierana, bo potem nie będzie czasu. Chleba się piekło na cały miesiąc. Żniwa trwały lipiec i sierpień (…), potem, na koniec było żniwne. To było w kościele. Jechali na furach udekorowanych, na bryczkach, jechali ze snopkami. Korony robiono po wojnie, bo przed wojną nie przypominam sobie. To była jedna korona dla całej wsi.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Ćwiklice]

Dożynki obchodziło się w kościele, robiło się wieniec dożynkowy ze zboża i zanosiło do kościoła. Na ołtarz dawało się też ziemioki i inne dary, jajka i masło. (…) Dzisiaj te dożynki są bogatsze niż dawniej.
[kobieta, ur. 1944 r., zam. Łąka]

Na dożynki zawsze było wesoło. Z czasów dzieciństwa pamiętam tańce i zabawy.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]

Po wojnie nastał czas, że oprócz dożynek kościelnych zaczęto też organizować na szeroką skalę dożynki gminne.

W dzieciństwie to nie pamiętom, żeby takie dożynki były, ale jak kółko rolnicze zaczęło istnieć, to już były.
[kobieta, ur. 1937 r., zam. Piasek]

Jak wójt tu przyszedł, to dopiero w Kopciowicach zaczęli robić takie też gminne dożynki. Tam jest przemówienie wójta, siedzą, piją, jedzą, orkiestra jest. Wieniec żniwny stoi drugi też, oprócz tej korony, co w kościele.
[kobieta, ur. 1942 r., zam. Chełm Śląski]

Obchodzono dożynki, ale skromnie. Było trochę zabaw, gier sprawnościowych. Była żerdka, w miarę gruba, żeby się można było wspinać. Zabezpieczona słomą, u góry wisiało kilo kiełbasy, ale końcówka była wysmarowana masłem… tego nie było widać. Nikt tego nie zdobył, bo jak miał sięgnąć, to złapał się masła i zjechał. To było w czasach mojego dzieciństwa.
[mężczyzna, ur. 1947 r., zam. Jedlina]

W Bojszowach pamiętam dożynki. Całą wieś objechali. Młocarnia jechała i na wozie był fachel [wialnia]; i na koniach jechali, taki pokaz był. Wieniec dożynkowy na wozie wieziono albo go nieśli, a drugi wisioł w kościele.
[mężczyzna, ur. 1941 r., zam. Bojszowy]

[Dożynki] obchodzono, ale tak jakoś inaczej, skromniej. Potem zakładano kółka rolnicze i wtedy zaczynali coś wymyślać, ale tak jakoś dziwnie, po komunistycznemu, jak 1 maja. Zmuszali tych ludzi, co pracowali w tych handlowych spółdzielniach i kółkach rolniczych, żeby przyszli, żeby tamto, żeby to.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Wisła Wielka]