Przeprawy przez rzekę w Małopolsce

„U nas łodzią przewozili, a prom był na terenie Gromca. Tam to już wozy przewozili i furmanki. A mama do Oświęcimia, jak szła na targ sprzedać masło czy jajka, to przez Wisłę przechodziła”

Niegdyś życie nad rzeką nie było łatwe. Była ona swego rodzaju granicą, którą trzeba było przekroczyć, aby móc zrobić zakupy, zmielić mąkę czy zwieść siano z łąki, znajdującej się na drugim brzegu. Często korzystano z przepraw łodzią lub promem.

Jeździła łódka, bo nie było mostu, tylko przewozili na łódce. To żem się tak strasznie do tej łódki bało z tym rowerem wsiąść, że jechałam, bo tam można byłoby kupić (…), musiałam przez te rzekę Wisłę przejechać tą łódką.
[kobieta, ur. 1932 r., zam. Babice]

Były promy w Źródłach, w Okleśnej i na Podłężu (…), przewoziło się promem i za Wisłę się jechało na łąkę. Tam było masę łąk. Tam jeździli ludzie zewsząd: z Olszyn, (…) z Płazy, ludzie z Babic, z Zagórza.
[kobieta, ur. 1955 r., zam. Rozkochów]

Gdy do promu lub łodzi było daleko, korzystano z najpłytszego miejsca i przechodzono Wisłę pieszo.

U nas łodzią przewozili, a prom był na terenie Gromca. Tam to już wozy przewozili i furmanki. A mama do Oświęcimia, jak szła na targ sprzedać masło czy jajka, to przez Wisłę przechodziła. Takie było miejsce, gdzie jest płytko i jak kobiety szły do miasta, to kiecki do góry podniosły i już. Jak my z mamą chciały iść, to mówiła, że za małe jesteśmy i woda nas przykryje. I się siedziało nad brzegiem i czekało na mamę aż z miasta wróci i bułkę przyniesie.
[kobieta, ur. 1945 r., zam. Bobrek]