Ślub na ziemi pszczyńskiej

“W karczmie były ino tańce, a całe jedzenie było w doma, a do karczmy ino szli tańcować, tam były muzykanty”

Śluby i wesela odbywały się zazwyczaj na jesień i zimę, ponieważ było wtedy mniej zajęć w gospodarstwie i były dogodniejsze warunki, aby gromadzić i przechowywać żywność. Na kilka miesięcy przed ślubem narzeczeni zapraszali osobiście swoich gości.   

Wesele odbywało się najczęściej na jesieni, po żniwach i pracach w polu. Nie można było brać ślubu w piątki, u nas w Grzawie to ksiądz proboszcz zalecał poniedziałki.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]  

Za młodu to na wesele zapraszało się wszystkich mieszkańców wsi, a dziś już nie. Przed ślubem młoda para chodziła po domach i zapraszała gości.
[kobieta, ur. 1934 r., zam. Czarnuchowice]

Były osobiste wizyty młodej pary. Była taka formułka: »Dzień dobry. Posłali nos tu nasi mama, bo nom robią wesele tego i tego dnia. Chcieli my Wos tam widzieć. Czekomy na waszą odpowiedź«. Z reguły było »no to przydymy«. Byli tacy, co obiecali, a nie przyszli.
[mężczyzna, ur. 1947 r., zam. Jedlina]

Żeby na weselu goście mieli co jeść, już rok wcześniej zaczynało się chowanie świń, baranów, kur, gęsi, kaczek. Po ich zabiciu robiono z nich wyroby.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]

Kiedyś pożądana górna granica wieku do ożenku była o wiele niższa, niż dziś. Dziewczyny, które miały po dwadzieścia parę lat były już uważane za „stare panny”. Przygotowaniem wesela zajmowali się przede wszystkim rodzice panny młodej.

Już można było jak dziołcha miała szesnaście lat (…), po dwudziestce to już dziołcha była staro i czym prędzej musiała się wydać. Siedemnoście, osiemnaście roków, tak do dwadzieścia to dziołcha musiała już być wydano. Moja siostra miała dwadzieścia dwa lata, to już był ostatni dzwon. Jo miałach osiemnaście.
[kobieta, ur. 1924 r., zam. Kopciowice]

Szykowaniem wesela zajmowali się głównie rodzice panny młodej. Produkty, z których przygotowywano jedzenie na weselne pochodziły z ich gospodarstwa, na przykład jajka, mięso ze świni, kur, kaczek.
[kobieta, ur. 1934 r., zam. Czarnuchowice]

Za organizację wesela i jego przygotowanie byli odpowiedzialni rodzice »młodych«. Rodzina pani młodej szykowała jedzenie, zaś pan młody odpowiedzialny był za zabawę, alkohol, obrączki i orkiestrę.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]

Do lat 50. XX w. kobiety do ślubu szły ubrane w strój tradycyjny, czyli „po chłopsku”: czarną jaklę, czarną kieckę i jasny fartuch. Na głowie miały wieniec mirtowy. Te panie, które nosiły się „po miejsku” ubierały się już w białe suknie. Z czasem zanikła również tradycja „oczepin”.

Przód to jeszcze chodzili po chłopsku do ślubu.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Kopciowice]

Moja mama szła do ślubu w czornej kiecce z białym, kwiecistym fartuchem i czornej jakli. Na jaklę moja mama miała narzuconą zieloną chustę. Na głowę panny młodej zakładano mirtowy wianek. Pan młody ubrany był »po miejsku«, w anzug.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]

Oczepiny to były, jak baby jeszcze »po chłopsku« chodziły, a potem, jak »po pańsku«, to już nie było tych oczepin.
[kobieta, ur. 1924 r., zam. Kopciowice]

Jak jeszcze w kieckach chodziły, to ją czepiły. Czepiec jej dawały. Bo na co dzień chodziły w tych czepcach.
[mężczyzna, ur. 1941 r., zam. Bojszowy]

Zwyczajowo ślub był zawierany w parafii panny młodej. Wesele odbywało się w domu, gdzie był poczęstunek, a tańczono na podwórku lub w pobliskiej gospodzie.

Msza ślubna zazwyczaj rozpoczynała się koło dwunastej godziny. Po uroczystej mszy przyjmowano gratulacje, życzenia i zapraszano wszystkich do domu panny młodej na obiad, deser, kolację oraz wszelkie trunki alkoholowe. Około 16.00, 17.00 jechało się na salę, żeby potańczyć.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]

Ślub zawsze odbywał się w parafii młodej panny. Do kościoła młodzi szli zazwyczaj pieszo z domu panny młodej, gdzie następowały »wykupiny« i otrzymywano błogosławieństwo od rodziców. Na weselu jedzono, bawiono się, grała orkiestra (…), a »tancbina« była na podwórzu. O północy następowały oczepiny.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]

Rodzice udzielali tego błogosławieństwa. Wszyscy jechali na bryczkach albo landauerem, to taka bryczka kryta ze szybami. Rodzice witają chlebem i solą. Przeważnie, jak wyzgierne wesele było, to robili w karczmie. Ale to nie było tak jak teraz, w karczmie były ino tańce, a całe jedzenie było w doma, a do karczmy ino szli tańcować, tam były muzykanty. Kiedyś się takich prezentów drogich nie dawało, tak ino coś na pamiątka.
[kobieta, ur. 1924 r., zam. Kopciowice]