Szkubanie pierza na ziemi pszczyńskiej
„Kożdo dziołcha musiała z doma dostać dwie pierzyny i cztery zogówki, to trza było tego pierza się nadrić“
Darcie (po śląsku: szkubanie, skubanie) pierza zazwyczaj odbywało się podczas długich zimowych wieczorów, gdy w gospodarstwie nie było tylu obowiązków, co w innych porach roku.
Dawna czynność wykonywana była ręcznie w celu oddzielania puchu od gęsich piór, w celu sporządzenia poduszek i pierzyn dla panien na wydaniu.
Miesiąc styczeń w wielu rodzinach był miesiącem skubania pierza. Prawie na każdym placu koło domu było stado gęsi. Było przyjęte, że każda gospodarska córka powinna otrzymać w wyprawie dwie grube pierzyny i cztery poduszki. Przed świętami Godnimi [Bożego Narodzenia] gęsi zabijano, odzierano z pierza i czyszczono.
[kobieta, ur. 1947 r., zam. Bojszowy]Kożdo dziołcha musiała z doma dostać dwie pierzyny i cztery zogówki, to trza było tego pierza się nadrić. Godały przy tym baby o całym świecie, wszystko wiedziały, plotkowały. (…) Siedziało się tak z dwie, cztery godziny.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Kopciowice]
Po kilku tygodniach przepracowanych wieczorów, gdy uzbierała się wystarczająca ilość pierza, gospodyni, u której zbierały się kobiety i dziewczęta, wyprawiała przyjęcie (po śląsku: wyszkubek, wyskubek).
Skubanie pierza trwało trzy, a nawet cztery tygodnie, to zależało, ile gospodyni miała pierza. Trzeba było tak zaplanować, żeby wyskubek, czyli ostatni dzień skubania odbył się jeszcze w karnawale, bo czasem na wyskubku była też muzyka i tańce. Na stole był kołocz, kawa. Żyjące kobiety do dziś wspominają i ja sama też, jaki to był piykny czas. Byle czego można się było dowiedzieć, opowieści o duchach, utopcach, o bajkach, o życiowych radach, o pieśniczkach. Potem gdzieś o godzinie jedenastej w nocy wracało się do domu. Pamiętam, kiedy wracałyśmy z ciotką koło kościoła i cmentarza, to tak głośno się modliłyśmy, żeby nos ino nic nie postraszyło.
[kobieta, ur. 1947 r., zam. Bojszowy]Pora tygodni się to szkubało, a potem był wyszkubek. Na wyszkubku to śpiewali, grali. Na wyszkubek się zawsze szykowało kołocz i wino, czasem jako kiełbaska dobro. Tak dziennie jak skubały, to się nie dawało jedzynio, no chyba, żeby się bardzo długo zasiedziały.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Kopciowice]