Obrzędy pogrzebowe na ziemi pszczyńskiej
„Zwłoki z domu wynoszono – opuszczano trumnę w drzwiach tak, aby dotknęła ziemi, mówiono: »Zostańcie z Bogiym« i odprowadzano zmarłego do kościoła”
Jeszcze mniej więcej do końca lat 80. XX w. ciała zmarłych do dnia pochówku przechowywane były w domach. Właściwie cały ciężar przygotowania zmarłego do obchodów pogrzebowych spoczywał na rodzinie nieboszczyka.
Dawniej umierano w domu, gdzie ciało leżało do trzech dni. Każdego dnia przy trumnie modlono się. Osobę zmarłą ubierał ktoś z rodziny, ubierano w najlepsze rzeczy, dawano książkę, różaniec i święte obrazki.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]Zmarłego przed ubraniem trzeba też było umyć. Przez trzy dni modlono się w domu przy zmarłym, okna były pozaciągane.
[mężczyzna, ur. 1953 r., zam. Bieruń Nowy]Najbardziej utkwiła mi w pamięci śmierć ojca. Zmarł w domu, gdzie leżał jeszcze trzy dni. Bezpośrednio po śmierci matka wraz z wujkiem umyli, ogolili ojca i przebrali w odświętny, wcześniej przygotowany strój. W ręce włożyli mu różaniec. Ojciec zmarł wieczorem, więc leżał na łóżku sypialnym aż do rana, kiedy mama pojechała kupić trumnę i dopiero potem włożono go do niej. W sumie w domu ojciec leżał trzy dni, aż do swojego pogrzebu. Codziennie wieczorem przychodziły do nas kobiety ze wsi, które odmawiały różaniec za jego duszę. Okno i lustro w pokoju, w którym leżał, zostało zasłonięte czarną chustą.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]
Po trzech dniach od śmierci odbywał się pogrzeb, po którym zapraszano żałobników na stypę.
W dniu pogrzebu ojca ustawiono w holu, a krewni przychodzili się z nim pożegnać. Zmarł zimą, lecz jeśli ktoś zmarł latem, kiedy było ciepło, to zwożono specjalne bloki lodu, by schłodzić pomieszczenie, w którym nieboszczyk leżał. (…) Stypa odbyła się w domu, wspominano zmarłego, jedzono łobiod i kołocz, piło się za jego zdrowie.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]Ludzie żegnali się ze zmarłym przy otwartej trumnie, całowali go, dotykali za rękę, jak trumnę się wynosiło, to nad progiem trzy razy się podnosiło góra dół i mówiło: »zostańcie z Bogiem«. (…) Były stypy, najczęściej w domach, jedzenie jak na niedzielę. Żałoba trwała rok i czasem jeszcze sześć miesięcy niektórzy chodzili.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Kopciowice]Zwłoki z domu wynoszono – opuszczano trumnę w drzwiach tak, aby dotknęła ziemi, mówiono: »Zostańcie z Bogiym« i odprowadzano zmarłego do kościoła. (…) Stypa odbywała się w domu, a zapraszano wyłącznie najbliższą rodzinę, sąsiadów. Żałoba była noszona rok przez najbliższą rodzinę, która nosiła wtedy czarny strój.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Grzawa]