Noc Świętojańska w Małopolsce
“W wigilię św. Jana wito wianki z roślin, aby następnie wrzucić je do wody.”
Wigilia św. Jana (Chrzciciela), nazywana również Nocą Świętojańską, była niegdyś czasem niezwykłym. Jak pisał Oskar Kolberg w tomie swego dzieła dotyczącego ludu krakowskiego:
Świat nadprzyrodzony schodzi się z człowiekiem w tem sztuka, aby tak się ubezpieczyć, iżby nie szkodę ale pożytek odnieść. (…) Dla dziewcząt pewna wróżba o odmianie losu. W tym celu już to puszczają się wianki na Wiśle (…) Młodzież (…) obchodzi pływaniem w łódkach po rzekach ze światłem i śpiewem (…) Gdzie jest rzeka we wsi tam dziewki rzucają wieńce z kwiatów na wodę.
[O. Kolberg, Dzieła wszystkie. T. 5, Krakowskie, cz. 1, s. 308-309]
Ponadto w tą najkrótszą w roku noc bylicą przystrajano domy i chodzono do lasu na szukanie ziół oraz kwiatu paproci. 24 czerwca był również dniem, od którego bezpiecznie można było się kąpać w rzekach, jeziorach i stawach, gdyż jak mówi przysłowie: „Już Jan ochrzcił wszystkie wody – umyjcie się dla ochłody”.
Niegdyś, przed 24 czerwca przestrzegano zakazu kąpieli. Nie wolno było kąpać się w jeziorach, stawach czy rzekach wierząc, iż dopiero jak Jan poświęci wodę będzie ona bezpieczna dla kąpiących się ludzi.
Od Jana pozwolili się kąpać. Bo do Jano to w ogóle nie pozwolili wchodzić dzieciom do Wisły, do stawków.
[kobieta, ur. 1935 r., zam. Mętków]
W wigilię św. Jana wito wianki z roślin, aby następnie wrzucić je do wody. Ze sposobu płynięcia wianka starano się przepowiedzieć zamążpójście dziewczyny.
Kiedy byłem młodzieńcem, to chodziliśmy na puszczanie wianków, które organizowali harcerze albo organizacje młodzieżowe (…). Starsi harcerze robili ogień przy ognisku. Harcerki miały przygotowane wianki, duże ze świeczką. Powoli je puszczali i one płynęły do Wisły. Przeważnie to było w okolicach starego mostu.
[mężczyzna, ur. 1933 r., zam. Chełmek]Na Jana to się kiedyś wianki wiło, do środka się wsadzało świeczkę i to się puszczało po Wiśle. I jak się tak popatrzyło, to one tak płynęły, bardzo ładnie to wyglądało, bo już ciemno było i te ognie na wodzie. To miała być wróżba, żeby za mąż wyjść.
[kobieta, ur. 1939 r., zam. Bobrek]
Wieczór poprzedzający 24 czerwca był okazją do spotkań towarzyskich organizowanych nad brzegiem rzeki, wspólnego palenia ognisk, występów artystycznych i koncertów:
Na świętego Jana to były puszczane na wodę [wianki]. Przychodziły mama i tatowie z dziećmi i wszyscy puszczali po trochu. Zbierali kwiatki, co rosły przy brzegu Wisły. Tylko żeśmy patrzyli jak każdy rzucał swój wianek i tak patrzyli się jak płynie, który dalej płynął z wodą. Przyjeżdżali z drugiej strony artyści z Krakowa, też był ksiądz, kropił Wisłę i była odgrywana, jechały na łodzi królowa Wanda i jej te służki. Przyjechali, no i całe było odgrywane, jak ta królowa Wanda skoczyła do Wisły. To się nazywało Święto Morza i to na Jana było.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Podolsze]