Palma wielkanocna z terenu ziemi pszczyńskiej

„W czasach mojego dzieciństwa palmę wykonywali starsi mężczyźni, najczęściej dziadkowie swoim wnukom, którzy zanosili je do kościoła do poświęcenia”

W Niedzielę Palmową wierni przynoszą do kościoła palmy w celu ich poświęcenia. Do dziś zdarza się, że palmy sporządzane są własnoręcznie. Dawniej wykonywaniem palmy zajmowała się męska część rodziny. Zbieraniem potrzebnych na nią roślin i zanoszeniem jej do kościoła zajmowali się chłopcy, a ich wiązaniem najstarszy w domu mężczyzna: dziadek lub ojciec.

W czasach mojego dzieciństwa palmę wykonywali starsi mężczyźni, najczęściej dziadkowie swoim wnukom, którzy zanosili je do kościoła do poświęcenia.
[kobieta, ur. 1947 r., zam. Bojszowy]

Palmy robili mężczyźni, ojciec czy dziadek. Do kościoła palmę niosły dzieci.
[kobieta, ur. 1944 r., zam. Łąka]

Moi czterej bracia na dwa tygodnie wcześniej zbierali gałązki. A na sobotę się to przynosiło dziadkowi albo ojcu. Ten to potrafił ładno palma zrobić! Przeważnie chłopy robili palma.
[kobieta, ur. 1937 r., zam. Piasek]

Tradycyjną palmę wykonywano według jasno określonych zasad, które dotyczyły ilości składników i sposobu wiązania. W zależności od miejscowości oraz tradycji rodzinnych, zasady te nieco się różniły:

Do palmy potrzeba dziewięć rzeczy: siba, kalina, kokocyna, lyska [leszczyna], trzcina, turecko sosna, jałowiec, jemioła, bagnąć.
[mężczyzna, 1941 r., zam. Bojszowy]

Musiało być dwanaście różnych roślin do palmy. Jałowiec, lejbensbaum, sosna turecka, bazie, siba, jemioła, bagnoć z lasu.
kobieta, ur. 1930 r., zam. Ćwiklice]

Palma składała się z dziewięciu składników, w tym: coś kłującego, coś zielonego. Wszystkie gałązki obwiązywane były czerwoną wikliną.
[kobieta, ur. 1931 r., zam. Bojszowy Nowe]

Nie robię drutami (…), tylko sibą czerwoną okręcane. Trzeba sibę przeciąć na pół i okręcić.
[mężczyzna, 1947 r., zam. Lędziny]

Poświęcona palma wielkanocna miała i wciąż ma różne zastosowania w kulturze ludowej.

Po poświęceniu w kościele, jak palmę przyniosło się już do domu, to łojców prało się po głowie i ramionach, żeby dalej byli dobrzy. Taka chłosta miała na celu wzmocnienie sił życiowych.
[kobieta, ur. 1947 r., zam. Bojszowy]

Jałowcem się kłuło dziewczyny, żeby złe duchy od nich odpędzić. Robili to chłopcy, co przychodzili z palmami z kościoła.
[mężczyzna, 1947 r., zam. Lędziny]

Dawali my ją [palmę] na stodołę, żeby nic złego się nie stało, a z urżniętego trzonka robilimy krzyżyki.
[kobieta, ur. 1929 r., zam. Nowe Bojszowy]

W Wielką Sobotę ucina się kawałek tej palmy i do kościoła się idzie z tym kawałkiem (…) i opala się (…), jest ognisko i ten kawałek palmy trzeba okopcić. Z tego kawałka robi się krzyżyki. W pierwszy dzień świąt po obiedzie bierze się święcona wodę, krzyżyki, kropidło, i do pola się idzie, i na każdym rogu wbija się krzyżyk, i się święci. Tak samo wkoło budynku, i garażu też, i w oborze też. Żeby nie uderzyło, żeby pożaru nie było. Na polu, żeby zbiory były, żeby gradu nie było i innych nieszczęść.
[mężczyzna, ur. 1941 r., zam. Bojszowy]

A tę górę, to się zawijało w papier i gdzieś na strych pod belę się wcisło. To w razie jak jakaś krowa była chora albo jakieś zwierzę, to się je okadzało. Albo jak się wyganiało krowy w maju, to je okadzali. Czasami taką kociankę, bazie mama nam dawała zjeść. A się wszystkiego nie zużyło, to trzeba było spalić tą resztę w piecu.
[kobieta, ur. 1952 r., zam. Studzionka]