Utonięcia w Wiśle – strona śląska

„Utopił się z własnej winy; w pierwsze święto wielkanocne się łożynił, w drugi dzień poszli nad Wisła, pełne koryto, założyli się, kto przepłynie na drugi brzeg”

Wisła, jak każda rzeka, od zawsze stwarza śmiertelne niebezpieczeństwo dla mieszkańców okolicznych miejscowości. Ryzyko utonięć nie jest już tak wielkie jak kiedyś, ale nadal istnieje. W świadomości mieszkańców wciąż żywe są wspomnienia tragicznych zdarzeń.  

W Wiśle utonął taki jeden po poprawinach, ale to było ze czterdzieści lat temu. Popili i poszli ku Wiśle kąpać się. Wskoczył do wody i go potem szukali, nie znaleźli. Potem moja córka (…) poszła na wiosnę na spacer nad Wisłę, zbierać kaczyńce. Patrzą po krzakach, a tam jakiś człowiek. Zaalarmowała, a to był ten chłop. A to było dopiero dwa miesiące później.
[kobieta, ur. 1930 r., zam. Ćwiklice]

Ślub brali i w poprawiny poszli nad Wisłę, że się wykąpią, i młody pan się utopił. Znaleźli go tam pod Miedźną, gdzieś na krzaku, ale utopiony. Zimna woda. W kwietniu było wesele.
[kobieta, ur. 1933 r., zam. Rudołtowice]

Jo pamiętom, jak się zięć od sąsiadki utopił. Utopił się z własnej winy; w pierwsze święto wielkanocne się łożynił, w drugi dzień poszli nad Wisła, pełne koryto, założyli się, kto przepłynie na drugi brzeg. Był podpity i się utopił. Było to chyba w latach siedemdziesiątych.
[kobieta, ur. 1939 r., zam. Rudołtowice]

Na Zalewie Goczałkowickim, co go tu z okna widać, to się potopili, a na Wiśle to nie pamiętam, a na Zalewie to najczęściej było tak, że chodzili po cienkim lodzie w zimie i on się załamywał, wpadali.
[kobieta, ur. 1926 r., Zarzecze, zam. Wisła Wielka]

Pamiętam, że dwa razy coś takiego się stało we Wiśle, że się dziewczyny utopiły. Czternaście i szesnaście lat. To była rozpacz. To było w czasie, jak tą zaporę zalewali. Tam były same pułapki, rowy i różne rzeczy. Dzieci szły się tam kąpać. To było w 1963 roku. To było w lato, poszły gdzieś dalej, wpadły gdzieś w rów i już nie wypłynęły.
[kobieta, ur. 1941 r., zam. Wisła Wielka]

Tu była (…) taka dziołcha (…), prawdopodobnie miała synka, a nie bogatego i strasznie nienawidzili ją przez to, że biedoka se biere. Bo to bogacze, to bogacze. Ona prawdopodobnie była w ciąży, i poszła do Wisły, i utopiła się. W Krakowie ją dopiero znaleźli.
[kobieta, ur. 1933 r., zam. Rudołtowice]

Jak mieszkałam w Jedlinie po ślubie, to utonął dwudziestojednoletni chłopak z Miedźnej [lata 60. XX w.]
[kobieta, ur. 1947 r., zam. Frydek]

Ostatnio we Wiśle utopił się dziadek od koleżanki, a to w latach sześćdziesiątych.
[kobieta, ur. 1945 r., zam. Góra]

Jak Wisła była regulowana [lata 80. XX w.], to utopiło się dziecko z Katowic.
[kobieta, ur. 1953 r., zam. Miedźna]

Utopił się młody chłopak, dziewiętnaście lat. Popisywali się przy powodzi, stan wody był podniesiony, a nurt był bystry i utonął. Dwa tygodnie go szukali, łódką go ojciec szukał i pod Nowym Bieruniem go znaleźli. (…) Innym razem ciało chłopca przypłynęło tu od strony Miedźnej, pod Jedlinę.
[mężczyzna, ur. 1941 r., zam. Bojszowy]

Tak, pamiętam, mój szwagier utonął, nie wiadomo co było powodem (…), to było rok temu w kwietniu.
[kobieta, ur. 1934 r., zam. Czarnuchowice]

Utonięcia w Wiśle, takiego przypadkowego, to nie pamiętam, ale pamiętam samobójstwo. To było nie tak dawno, może z dziesięć lat temu. Chłop dowiedział się, że ma czerniaka, zostawił otwarte auto na brzegu i skoczył do Wisły. Wyłowiono go dopiero w okolicach Broszkowic.
[mężczyzna, ur. 1953 r., zam. Bieruń Nowy]